Recenzja serialu

Królestwo (1994)
Lars von Trier
Morten Arnfred
Ernst-Hugo Järegård
Kirsten Rolffes

Szpital na peryferiach wiary

Tak jak pani Drusse, odprawiająca egzorcyzmy w nawiedzonym szpitalu von Trier odprawia w intencji świata własne rytuały. Opowieść o duchach filmowana kamerą z ręki sprawdza się zdecydowanie
Tak jak pani Drusse, odprawiająca egzorcyzmy w nawiedzonym szpitalu von Trier odprawia w intencji świata własne rytuały. Opowieść o duchach filmowana kamerą z ręki sprawdza się zdecydowanie (pierwotnie film zarejestrowano na wideo). Wrażenie dokumentalizmu umacnia naszą wiarę w realność oglądanych wydarzeń. Pełna bólu twarzyczka dziewczynki wyłowiona chwiejnym snopem światła latarki gdzieś wysoko, w szybie windy, wywołuje dreszcz grozy. Podobnemu efektowi służy osadzenie tego horroru w ramach typowego realistycznego serialu obyczajowego o pracy zespołu lekarskiego w szpitalu. Przy okazji von Trier z lubością ośmiesza zadufany w swoje siły świat medycyny z jego obsesją nowych technologii i brakiem wiary w ludzką duchowość. Ale nie satyra społeczna ani zabawa w żonglowanie konwencjami - naprawdę bardzo umiejętnie rozgrywana - wydaje się być w tym komercyjnym z założenia projekcie telewizyjnym najważniejsza. Von Trier bowiem, nawet kręcąc serial telewizyjny, nie umie poprzestać wyłącznie na roli rzemieślnika obojętnego wobec kolejnego tematu, jaki "wziął na warsztat". Potrafi opowiadać tylko o tym, co go porusza. I w "Królestwie" mówi znów o doświadczeniu granicznym, o siłach duchowych powodujących cud przekroczenia rzeczywistości. I o własnych zmaganiach z wiarą. Trudno przypuszczać, by scenie dramatycznej, nieudanej ucieczki dziecka przed swoim oprawcą czy przejmującej rozmowy dwóch dusz - matki i jej kilkuletniej córeczki, przed laty podstępnie jej odebranej - by scenom tym przyświecała tylko jedna myśl: żeby było jak najstraszniej! Choć to oczywiście też jest ważne - w końcu mamy do czynienia z horrorem Von Trier wyznał w wywiadzie towarzyszącym duńskiej premierze "Przełamując fale", że ochrzcił się kilka lat wcześniej wraz ze swoją córeczką. Na jego życie duchowe wielki wpływ miał fakt, że urodził się i wychował w rodzinie ateistycznej. Jak sam podkreśla - gorliwie ateistycznej. W domu panował rygor materialistycznego myślenia, już od najmłodszych lat odczuwany przez Triera jako sprzeczny z naturą świata. Ale choć dawno odrzucił ateizm, a nawet się ochrzcił, więcej w nim heretyka i bluźniercy niż prawdziwego katolika (do czego zresztą się przyznaje). Bluźniercza była miłość Bess, składającej z siebie ofiarę i tym samym powodującej cud w "Przełamując fale", herezją jest nekromancja zdecydowanie odrzucana przez Kościół, zaś święcąca triumfy w "Królestwie". Jest w filmach von Triera poszukiwanie jakiejś pierwotnej, naiwnej formy religijności. Tak jak pani Drusse, odprawiająca egzorcyzmy na korytarzu nawiedzonego szpitala von Trier po swojemu zaklina świat, odprawia w jego intencji wasne rytuały. Jak pogodzić się z myślą o cierpieniu niewinnych, a zwłaszcza dzieci? Było to zbyt trudne nawet dla głęboko wierzącego chrześcijanina, jakim był Dostojewski, bluźniący z tego powodu Bogu ustami Karamazowa (pokrewieństwo wrażliwości artystycznej von Triera z rosyjskim pisarzem można było już dostrzec w odszczepieńczej miłości Bess). Niczym nieusprawiedliwiona wielka krzywda, jaka się stała małej Mary, musi być jakoś naprawiona. Znajduje się więc kobieta, która swoimi uporczywymi poszukiwaniami i wysiłkiem duchowym pomaga dawno zmarłemu dziecku. Von Trier stosuje też z powodzeniem w "Królestwie" egzorcyzm śmiechu. Pani Drusse zalana ektoplazmą z młotkiem w ręku podczas powitania z ministrem zdrowia wizytującym szpital dowodzi, że z autoironią twórcy "Królestwa" nie jest najgorzej. Tak czy inaczej: Niegodziwy będzie się śmiał, a dobry będzie płakał - zgodnie z komentarzem szpitalnego pomywacza z zespołem Downa.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones